Jaki jest główny cel nauki języka? Moim zdaniem to przede wszystkim komunikacja. Po to uczymy się języków obcych, żeby będąc za granicą zapytać o drogę, umieć powiedzieć, co nam dolega, jeśli znajdziemy się w sytuacji niebezpiecznej, zamówić obiad w restauracji czy też poprosić w sklepie o większą parę butów.
Współczesna szkoła oferuje dzieciom lekcje języka obcego od najmłodszych lat szkolnych. I chwała jej za to. Czy jednak absolwent szkoły podstawowej, po ośmiu latach nauki języka potrafi swobodnie się nim posługiwać? Niestety nie. Potrafi za to dokładnie zamalowywać krateczki na karcie odpowiedzi w arkuszu egzaminacyjnym, umie napisać e-maila i do każdego z punktów wypowiedzi odnieść się i rozwinąć, ma jednak problemy z zapytaniem gdzie jest najbliższy bankomat czy też z zarezerwowaniem dwuosobowego pokoju w centrum miasta.
Zdaję sobie sprawę, iż tym wpisem wkładam przysłowiowy kij w mrowisko, ale po siedemnastu latach pracy w oświacie mam wrażenie, ze współczesna szkoła nijak się ma do współczesnych realiów, a nauka języków obcych (pewnie nie tylko) nie ma nic wspólnego z efektywnością. W przeładowanej podstawie programowej nie ma miejsca na naukę prawidłowej wymowy, bardzo liczne klasy nie sprzyjają tworzeniu scenek sytuacyjnych, przygotowujących do żywego korzystania z języka. Jest za to rozliczanie, stresujące ocenianie i najważniejsze – dobry wynik na egzaminie, który jest poprzedzony niepokojem zarówno nauczyciela, jak i ucznia. Koniec końców uczeń ten i tak staje się tylko słupkiem w raporcie poegzaminacyjnym.
Gdyby współczesna ogólnodostępna szkoła była jak Netflix, w której każdy sam wybiera, po jakie treści chce sięgnąć i kiedy, a egzaminy i oceny nie były jedynym wyznacznikiem wiedzy, jestem pewna, że zarówno nauczyciele, jak i uczniowie chodziliby do niej z uśmiechem 🙂
0 komentarzy